Każdy zakup używanego samochodu wiąże się z ryzykiem – czy auto rzeczywiście jest sprawne, a jego historia jest taka jak przedstawia ją sprzedający?
Pewien mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla zakupił auto w komisie samochodowym – audi A4 sprowadzone z Niemiec, egzemplarz bezwypadkowy, zarówno w środku jak i z zewnątrz w bardzo dobrym stanie, z realnym przebiegiem. Komis na piśmie potwierdził autentyczność przebiegu oraz że samochód nie wymaga wkładu finansowego.
Samochód nie sprawiał żadnych problemów, nie było żadnych oznak, że coś w samochodzie dzieje się złego. I nagle, podczas kolejnej podróży, auto po prostu zatrzymało się, a kontrolki na desce rozdzielczej zasygnalizowały konieczność wizyty w serwisie. Tam nowy właściciel auta usłyszał diagnozę – potrzebna będzie wymiana silnika. Taka naprawa to koszt 10 tysięcy złotych (co stanowiło 25% wartości samochodu z dnia zakupu). Właściciel samochodu zrezygnował z naprawy, jednocześnie skontaktował się z komisem.
Najczęściej komis w takiej sytuacji umywa ręce i nie chce uczestniczyć w żadnych negocjacjach, o rezygnacji z zakupu nie wspominając. Tak też było w tym przypadku – sprzedający tłumaczył się, że auto było sprzedane w takim stanie, w jakim przyjechało z Niemiec. Poszkodowany nie dał za wygraną. Skontaktował się z prawnikiem, jednocześnie zawiadomił policję o podejrzeniu popełnienia oszustwa.
W wyniku postępowania odkryto, że audi było sprowadzone z Niemiec z uszkodzonym silnikiem i uszkodzoną skrzynią biegów. Kolejną niespodzianką, jaką odnaleziono w dokumentach celnych, był przebieg samochodu – po wjechaniu na polską ziemię z licznika zniknęło kilkadziesiąt tysięcy kilometrów przebiegu. Na bazie tych dowodów mężczyzna zażądał od komisu odebrania pojazdu i zwrotu pieniędzy.
Początkowo komis oferował jedynie naprawę samochodu na swój koszt. Ostatecznie spełnił warunki klienta – odebrał pojazd i dołożył 5,5 tysiąca zł odszkodowania. Policja po przeprowadzonym dochodzeniu uznała handlarza winnego oszustwa i skierowała sprawę do sądu karnego.
źródło: moto WP